Włosy to probierz naszego zdrowia
O tym, jak dbać o włosy i co może oznaczać ich gwałtowna utrata, rozmawiamy z lekarzem dermatologiem Bartoszem Pawlikowskim z Kliniki Pawlikowski.
– Co jakiś czas pojawiają się informacje o kolejnym superfoodzie, składniku diety w niemal magiczny sposób wpływającym na zdrowie i urodę. Czy jest jakaś specjalna dieta, której efektem są zdrowe i piękne włosy?
– Jest, nazywa się dobrze zbilansowaną dietą. Nasz organizm do dobrego, sprawnego funkcjonowania potrzebuje konkretnych mikro i makroelementów, których musimy dostarczyć sobie wraz ze zdrową, dobrze zbilansowaną i zróżnicowaną dietą. W przypadku osób ogółem zdrowych, nie cierpiących na choroby przewlekłe, dieta zgodną z tak zwaną piramidą żywieniową powinna być wystarczająca, by zapewnić zdrową skórę i zdrowe włosy. Bo trzeba pamiętać, że włosy są przydatkami skóry, co oznacza, że tak naprawdę powinniśmy mówić o zdrowej skórze głowy, bo tylko dzięki takiej będziemy mieli zdrowe włosy.
– Czyli dobrze zbilansowana dieta wystarczy? Nie musimy posiłkować się żadnymi suplementami?
– Powinna wystarczyć. Jednak w naszych czasach wiele warzyw i owoców jest transportowanych tygodniami, przez co tracą swoje zdrowotne właściwości. Poza tym jesteśmy zapracowani, często jemy w pośpiechu, nie bacząc na skład posiłku. W wakacje, tak bogate w świeże warzywa i owoce, często stołujemy się w średniej klasy barach, w jakie obfitują miejscowości turystyczne, dostarczając sobie nadmiar cukrów i węglowodanów, za to nie przyjmując witamin i nienasyconych kwasów tłuszczowych. W takiej sytuacji lepiej jest posiłkować się którymś z dostępnych w aptece suplementów. Zawsze lepsza jest prewencja niż leczenie.
– Jaki suplement wybrać?
– Proszę zwrócić uwagę, że niemal wszystkie mają bardzo podobny skład. Różnią się tylko proporcjami poszczególnych elementów i ich ilością. Dobry preparat wspierający zdrowie skóry głowy, powinien zawierać jony krzemu, witaminy z grupy B, witaminy C i E. Jak w przypadku wszystkich produktów jakościowych, lepiej jest wybrać nie te najtańsze, bo ilość substancji czynnych może być w nich za niska.
– Od kilku lat rekordy popularności biją preparaty z biotyną.
– Biotyna jest witaminą z grupy B i jak inne witaminy z tej grupy ma ścisły związek z budową oraz prawidłowym działaniem skóry oraz włosów i paznokci. Ale nie jest jedynym składnikiem rozwiązującym wszystkie problemy skórne. Polecam preparaty o bogatszym i bardziej zróżnicowanym składzie, choć naturalnie zawierających biotynę jako jeden z elementów.
– A jak często powinniśmy myć włosy? Słyszałam bardzo rozbieżne opinie na ten temat.
– Pewnie dlatego, że nie ma jednego właściwego rozwiązania, które sprawdzi się u każdego. Musimy myć włosy na tyle często, na ile potrzebuje tego nasz typ skóry głowy. Jeśli skóra głowy się przetłuszcza, codzienne mycie włosów jest całkowicie uzasadnione. Jeżeli jest raczej sucha, śmiało można myć głowę raz na trzy, nawet cztery dni. Oczywiście trzeba też zwracać uwagę na środowisko, w jakim się żyje. Nawet mając dość suche włosy, niewymagające częstego mycia, ale mieszkając w miejscu o dużym zanieczyszczeniu środowiska, trzeba pamiętać, że te zanieczyszczenia osadzają się również na nas, w tym najłatwiej na włosach i częstsze mycie jest wskazane.
– Czym myć włosy? Półki drogerii i aptek wprost uginają się od nadmiaru produktów, a każdy, zdaniem producenta, jest dla nas najwłaściwszy.
– I w pewnym sensie jest najwłaściwszy, jeśli dobierzemy go odpowiednio do swoich potrzeb. Nie uważam, że każdy musi koniecznie używać szamponów aptecznych lub że te, których używamy muszą mieć całkowicie naturalny skład. Oczywiście apteczne emolienty, czyli delikatne dermokosmetyki o działaniu zmiękczającym, świetnie sprawdzą się w pielęgnacji niemowląt lub pomogą zapanować nad łuszczycą czy atopowym zapaleniem skóry u dorosłych. Ale jeśli nie cierpimy na przypadłości skórne, szampon drogeryjny spełni swoje zadanie wystarczająco dobrze. Kluczowe jest rozpoznanie potrzeb skóry głowy i spełnienie tych potrzeb. Może warto też zwrócić uwagę na ogólny trend nadużywania produktów kosmetycznych. Zdrowa skóra głowy, a co za tym idzie zdrowe włosy, nie wymagają częstego stosowania produktów, które mają je jeszcze „upiększyć”. Mówię o różnego rodzaju maskach, olejach, peelingach do skóry głowy. Taki peeling może być użyteczny przy przetłuszczającej się skórze głowy, co powoduje rogowacenie naskórka. Ale nawet wówczas nie powinien być stosowany za często. Raz na dwa tygodnie w zupełności wystarczy. W ogóle polecam narzucenie sobie pewnych ograniczeń. Mężczyźni często używają wielozadaniowych środków czystości, szamponu, odżywki i płynu pod prysznic w jednym. Zdaję sobie sprawę, że u kobiet się to nie sprawdzi, ale sugerowałbym pewne ograniczenie środków pielęgnacji i stylizacji. Tym bardziej, że nadużywanie środków pielęgnacji może prowadzić do odwrotnych niż zamierzone skutków, czyli do pogorszenia się stanu skóry głowy i włosów.
– Ponoć najskuteczniejsze są produkty zawierające keratynę?
– Keratyna jest naturalnym budulcem włosa i sprawdza się szczególnie u osób, które muszą zamknąć łuskę włosa. Jeżeli przyjrzymy się pojedynczemu włosowi w ogromnym przybliżeniu, to dostrzeżemy, że nie jest jednorodną strukturą, lecz składa się z ogromnej liczny nałożonych na siebie łusek. Gdy włos jest zdrowy, odpowiednio nawilżony, łuski powinny być zamknięte. Jednak przesuszone włosy, poddawane zbyt wielu zabiegom fryzjerskim, niszczone farbami chemicznymi, środkami utrwalającymi fryzurę, mają te łuski rozchylone. Są bardziej narażone na złamanie i ogólnie słabsze. I właśnie w takim przypadku keratyna sprawdza się najlepiej. Szampony i odżywki keratynowe pozwalają zabezpieczyć włosy i zamknąć łuski.
– A gdy specyfiki keratynowe nie wystarczają, gdy włosy się łamią, rozdwajają, wypadają – co wtedy?
– Wówczas trzeba przede wszystkim znaleźć powód takiego stanu rzeczy. Jedną z najważniejszych części leczenia przypadłości skórnych, w tym również tych związanych ze stanem włosów i skóry głowy, jest zebranie dokładnego wywiadu. Po pierwsze należy pamiętać, że każdego dnia wypada nam około 100 włosów i jest to całkowicie naturalne. Dopiero znaczne zwiększenie tej liczby powinno budzić nasz niepokój. Jeśli dostrzegamy, że na szczotce czy w sitku odpływowym zostaje coraz więcej włosów, że wychodzą w trakcie czesania, należy poszukać przyczyny. Tą przyczyną może być zła dieta, stres, zabiegi chirurgiczne w pełnym znieczuleniu i wszelka ingerencja w organizm. Również zapalenie oskrzeli, osłabienie organizmu, a także wahania hormonalne, jak te występujące po ciąży. Dopiero po określeniu możliwych przyczyn, zleceniu badań, można brać się za leczenie. Wiele moich pacjentek, u których dostrzegałem, że problem może leżeć w hormonach, wysyłałem na badanie ginekologiczne. Wcale nie rzadko zdarza się, że problemy ginekologiczne manifestują się osłabieniem włosów. Jest tak w przypadku policystycznych jajników lub zmian nowotworowych, nawet tych niegroźnych. Poza tym badanie hormonów i badanie ginekologiczne są pomocne w ocenie, czy mamy do czynienia z łysieniem telogenowym, androgenowym, czy mieszanym.
– Czym różnią się te typu łysienia?
– Najłatwiej jest powiedzieć czym jest łysienie androgenowe. Kiedyś mówiono o tym „łysienie męskie”. Objawia się tym, że włosy są coraz słabsze, cieńsze, aż wreszcie zanikają mieszki włosowe i jak to niegdyś określano – głowa robi się łysa, jak kolano. Linia włosów odsuwa się, a na czubku głowy pojawia się łysina, która z czasem powiększa się. Ten typ łysienia wiąże się bezpośrednio z działaniem androgenów, głównie testosteronu. Hormony te pobudzają porost włosów na twarzy, ciele, lecz powodują ich utratę na głowie. Długo uważało się, że to przypadłość typowo męska, jednak prawdą jest, że dotyka również kobiety. W ich przypadku łysienie przebiega nieco inaczej, na przykład poszerza się linia przedziałka lub po prostu w sposób zauważalny zmniejsza się ilość włosów, które już nie odrastają, bo dochodzi do zaniku mieszków włosowych.
– Można to w jakiś sposób zatrzymać? Odwrócić proces?
– W najdalej posuniętych przypadkach jedyną możliwością jest przeszczep włosów z miejsca niepodatnego na działanie androgenów. Wcześniej można stymulować skórę głowy roztworem komórek macierzystych oraz wyregulować poziom hormonów w organizmie. Zanim dojdzie do zaniku mieszków włosowych, można je wzmacniać roztworem z komórek macierzystych mogących wspierać odbudowę uszkodzonych narządów. Wszystko zależy od tego, na ile wcześnie zauważmy problem i na ile wcześnie zdecydujemy się na leczenie. Pierwsze objawy tego typu łysienia u mężczyzn mogą pojawić się nawet w wieku dwudziestu lat, u kobiet dekadę później. Im więcej czasu mamy, tym większa szansa na uratowanie mieszków włosowych.
– Czym jest łysienie telogenowe?
– Aby na to odpowiedzieć, muszę wyjaśnić czym są fazy wzrostu włosa. Pierwsza faza, anagen, to okres wzrostu. Trwa zwykle od dwóch do sześciu lat. Gdy skóra głowy i włosy są zdrowe, to w fazie tej powinno być około 90 procent włosów. Druga faza, katogen, trwa do dwóch tygodni i jest to czas, gdy włos przestaje rosnąć i przygotowuje się do wypadnięcia. Trzecia faza, od której wzięło nazwę łysienie, to telogen. To czas spoczynku mieszka włosowego. Może trwać nawet do sześciu miesięcy. Pod koniec tej fazy włos wypada, a w mieszku tworzy się nowy włos. W tej fazie powinno znajdować się około 10 procent włosów. O łysieniu telogenowym mówimy, gdy zamiast 10 procent, w fazie telogenu znajduje się 50 i więcej procent włosów i dochodzi do gwałtownej ich utraty. Główna różnica między łysieniem telogenowym a androgenowym polega na tym, że w przypadku tego pierwszego nie dochodzi do zaniku mieszków włosowych. Łatwiejsze jest również leczenie przypadłości.
– Czy można zachować piękne, mocne włosy do później starości?
– Oczywiście, że tak, choć nie powiem, aby to było łatwe. Są osoby genetycznie do tego predysponowane, z dobrze funkcjonującą gospodarką hormonalną, prowadzące higieniczny tryb życia i po prostu dbające o ciało. Ale ci, którzy nie mieli tego szczęścia, wcale nie są na straconej pozycji. Wystarczy ogólna dbałość o stan psycho-fizyczny, higieniczny tryb życia i przede wszystkim nie ignorowanie sygnałów alarmowych. A wypadanie włosów jest bardzo silnym sygnałem alarmowym. Jeśli do niego dochodzi, lepiej nie próbować radzić sobie z problemem na własną rękę. Lekarz pierwszego kontaktu lub dermatolog, którzy zbiorą dobry wywiad, pomogą poradzić sobie z problemem szybciej, a często też taniej, niż szukanie rozwiązań w niepewnych źródłach i kupowanie kolejnych cudownych środków, których producenci obiecują rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Tym bardziej, że za problemem wydawałoby się estetycznym, często stoją poważne problemy zdrowotne. A tego nie wolno ignorować.